Widziałem film i miałem wachlarz reakcji i odczuć. Od śmiechu z ciętego humoru bohatera, po głębsze poruszenia.
Po seansie zacząłem się bardziej nad nim zastanawiać i zacząłem dostrzegać jak poruszył wiele ważnych tematów w moim życiu, zwłaszcza w temacie relacji z tatą.
Był to film o skrajnościach.
O wierze i niewierze.
O braku zgody na inność. O ranieniu po to żeby tę niezgodę zamanifestować. A może bardziej żeby ochoronić to w jaki sposób się patrzy?
O poszukiwaniu bliskości. O tym że wytrwałość w jej szukaniu jest kluczem do zbliżania się.
Jakby ktoś miał nagrać film o mnie i moim tacie - o czym byłby to film? Jaka podróż byłaby wehikułem tej historii, jaka sceneria, barwy, uczucia, słowa, rany? Czy zgromadziłbym w ogóle wystarczająco materiałów by ten film zrealizować?
Film pomoże zadać nam te pytania. Jakże rzadko zadajemy sobie takie pytania sami.